Kompozytorzy / Fryderyk Chopin / Katalog miejsc
Teatr Narodowy
„Gdy po kilku latach zamknięcia teatru warszawskiego przybyły ze Lwowa Bogusławski zdołał zebrać aktorów z czasów króla Stanisława pozostałych i dopełnić nowymi artystami swoją, jak ją wówczas zwano, trupę komediantów polskich, powitała publiczność warszawska z zapałem pierwsze otworzenie sceny polskiej i nader licznie uczęszczała odtąd na przedstawiane widowiska. Tej wziętości nie można było przypisać ani tak jak we Francji upodobaniu w sztuce dramatycznej, ani przychylności do artystów i zamiarowi zachęcania ich do doskonalenia się w sztuce, lecz temu głównie, że teatr był jedynym miejscem, w którym polskim językiem przemawiano do zgromadzonej publiczności, dla której słyszenie tej mowy, inaczej jak w potocznych rozmowach, konieczną poniekąd było potrzebą. Wziętość tę umiał żywić i utrzymać dyrektor teatru przedstawieniami wzbudzającymi albo miłe wspomnienia przeszłości, albo tkliwe uczucia żalu (…). Ale i to jeszcze dodać muszę, iż prócz tych powodów uczuciowych i artystycznych, które nęciły publiczność do teatru warszawskiego, była jeszcze jedna zupełnie materialna przyczyna licznego jej zbierania się, a to to, iż poczytywano teatr za miejsce powszechnego zbierania się, w którym można było widzieć się ze znajomymi, i że wielu dlatego szło do teatru, aby spotkać osoby, z którymi pragnęli się zobaczyć. Bo trzeba wiedzieć, że w teatrze warszawskim nie było ani krzeseł, ani ławek i że parter był jakby wielką salą, po której się cała publiczność ustawicznie przechadzała, wyjąwszy, gdy natłok stał temu na przeszkodzie lub gdy chwilowe zajęcie przedmiotem albo grą artysty mimowolną przerwę w tych przechadzkach czyniły. Co się jednak bardzo często nie zdarzało i za stan wyjątkowy poczytać należało; zwykle bowiem było na parterze ciągłe witanie się jednych z drugimi, prowadzenie rozmowy, nie dozwalającej niekiedy słyszeć aktorów, porozumiewanie się wejrzeniem, ukłonem lub migami parteru z lożami, oddawania wizyt damom po lożach bez względu, że otwieranie i zamykanie drzwi przeszkadzało przedstawieniu, częstowanie ich chłodnikami i cukrami i obok tego wszystkiego ułatwiania intryg rzeczywistych a czasem bardziej zawikłanych od tych, jakie na scenie przedstawiano”.
Taki to opis warszawskiego teatru przy placu Krasińskich (dziś w tym miejscu stoją budynki Sądu Najwyższego) dał Fryderyk Skarbek, mąż stanu, ale i utalentowany pisarz, w swej powieści Pamiętniki Seglasa – będącej w istocie fabularyzowanym opisaniem Warszawy w pierwszych dziesięcioleciach XIX w., widzianej oczyma przybyłego z Francji guwernera (pierwowzorem tej postaci był sam Mikołaj Chopin).
Teatr spełniał ówcześnie wielorakie funkcje (zapewne, jak przygania Skarbek, w dużej mierze towarzyskie), wystawiano w nim i sztuki sceniczne poważne, i repertuar lżejszy, i opery, i operetki, organizowano także koncerty – o programach znacznie inaczej niż obecnie konstruowanych. „Nadmienić wypada – zaświadcza z powagą Ferdynand Hoesick – (…) że teatr w ówczesnem życiu Warszawy (podobnie, jak i dzisiaj) grał rolę pierwszorzędną: do teatru, który się wtedy znajdował przy placu Krasińskich (dzisiejszy gmach Teatru Wielkiego budował się właśnie »na Marywilu«), chodziła cała Warszawa, wszystkie sfery”.
Można się zatem domyślić, że koncert w tak uczęszczanym, tak popularnym miejscu, był na pewno wydarzeniem towarzyskim, a dla młodego artysty – takiego jak dwudziestoletni Fryderyk Chopin – przeżyciem i wyzwaniem.
Znany już świetnie warszawskiej publiczności z salonów, benefisów i mniej licznych spotkań, Chopin w Teatrze Narodowym zadebiutował dwoma koncertami w marcu 1830 r., w dniach 17 i 22. Podczas obydwu zagrał swój fortepianowy Koncert f-moll op. 21 (jego części w programie wieczoru przedzielane były raz divertimentem na róg Goernera, raz Wariacjami Bériota), nadto zaś Fantazję na tematy polskie op. 13 podczas pierwszego wieczoru i Rondo à la Krakowiak op. 14 podczas drugiego. Koncert 22 marca zakończyła improwizacja Fryderyka na tematy z Krakowiaków i górali Jana Stefaniego i Nowych Krakowiaków Kurpińskiego („Jeżeli Ci mam szczerze powiedzieć – przyznawał potem w liście do Tytusa Woyciechowskiego Chopin – to improwizowałem nie tak, jak miałem ochotę, bo to nie dla tego świata było”).
Z relacji, jaką Chopin spisał kilka dni później dla przyjaciela, wynika, że pierwszy występ był nieco mniejszym sukcesem niż drugi – być może ze względu na niewłaściwy dobór instrumentu dla młodego pianisty: „(…) Elsner żałował, że mój pantalion głuchy i że bassowych passaży słychać nie było” – tłumaczył Fryderyk – „(…) i na drugim koncercie nie na swoim, ale na wiedeńskim grałem instrumencie”. Chociaż poznawszy obyczaje warszawskiej publiki opisane przez Skarbka, nie powinniśmy się dziwić, że „(…) parter narzekał na ciche granie”…
W Teatrze Narodowym wystąpił Chopin jeszcze kilka miesięcy później, 11 października – i był to jego koncert pożegnalny, niedługo przed wyjazdem z Warszawy na zawsze. Nastroje w stolicy były wówczas niespokojne, dlatego też zapewne koncert nie wzbudził w prasie dużej reakcji. Te oceny jednak, które zamieszczano, były dla młodego artysty pochlebne: „Nader przyjemny był wczorajszy wieczór dla lubowników muzyki – zapewniał recenzent w »Kurierze Warszawskim« 12 października – słuchaczów znajdowało się około 700. Nowy koncert, e-moll, skomponowany i wykonany pierwszy raz publicznie przez JP. Szopena, znawcy uważają za jedno ze szczytnych dzieł muzycznych, osobliwie Adadżio [Adagio] i Rondo powszechne sprawiło zadowolenie. Autor i wirtuoz został powitany rzęsistymi oklaskami, okrywany nimi po każdym solo, a w końcu przywołany”.
-
Marcin Zaleski, Plac Krasińskich z kościołem Pijarów, obraz olejny, 1830, zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie
-
Plac Krasińskich. Miejsce gdzie stał Teatr Narodowy. Fot. Waldemar Kielichowski.
-
Plac Krasińskich. Miejsce gdzie stał Teatr Narodowy. Fot. Waldemar Kielichowski.
-
Teatr Narodowy na Placu Krasińskich w Warszawie, Zygmunt Vogel. POLONA