Kompozytorzy / Witold Lutosławski / Katalog miejsc
Kolonia
Po raz pierwszy Witold Lutosławski udał się do Kolonii w czerwcu 1960 roku, na Światowe Dni Muzyki. Wybrano go wówczas na wiceprezydenta Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej i funkcję tę piastował przez sześć następnych lat. Oprócz koncertów oficjalnych toczył się szeroki nurt nieformalny. „Pamiętam, jak ojczym wrócił z Niemiec i opowiadał mi o tym, co się dzieje w tak zwanej awangardzie – opowiadał pasierb Lutosławskiego, Marcin Bogusławski, wówczas student architektury. – To był koncert, na którym w pierwszych rzędach siedzieli niemieccy profesorowie ubrani w ciemne garnitury, białe koszule i odpowiednie do nich krawaty. Na scenie w tym czasie artyści rozwalili fortepian, po czym jajkami obrzucili tych profesorów. Jak się zacząłem z tego śmiać, Witold powiedział: »Nie śmiej się, to jest bardzo poważna działalność, to, co oni robią. Oni obalają istniejące kanony, które trzeba co pewien czas przewracać«”.
Nic dziwnego, że w mieście tak sprzyjającym ówczesnej awangardzie jak Kolonia już w 1961 roku, a więc tuż po premierze, wykonano najnowszy i najbardziej niekonwencjonalny wówczas utwór Lutosławskiego – Gry weneckie. 24 października 1961 roku, w serii koncertów „Musik der Zeit” organizowanych przez WDR, zagrała je Filharmonia Warszawska pod dyrekcją Witolda Rowickiego. Po wysłuchaniu utworu jeden z recenzentów napisał: „Pomysły Lutosławskiego górują nad wyobraźnią jego zachodnich kolegów połączeniem strukturalności ze spontanicznością”. Kolońskie radio nagranie to wielokrotnie nadawało, tym chętniej, że w Niemczech budziło się wtedy wielkie zainteresowanie „polską szkołą”, a walor w postaci emocjonalności owej „polskiej awangardy” podkreślano wielokrotnie. Konsekwencją tego nastawienia była gotowość WDR do zamówienia u Lutosławskiego koncertu obojowego dla Lothara Fabera w połowie lat 60., z czego jednakowoż nic nie wyszło. Na projekcie skończył się również późniejszy o parę lat zamiar pozyskania drugiego koncertu wiolonczelowego Lutosławskiego dla innego wirtuoza – entuzjasty nowoczesności związanego z Kolonią, Siegfrieda Palma.
W roli dyrygenta Lutosławski pojawił się w Kolonii w kwietniu 1973 roku, zaproszony na koncert połączony z nagraniem przez orkiestrę radiową WDR. Powrócił tu w październiku 1992, dając w nowej wówczas sali kolońskiej filharmonii swój ostatni koncert w tym mieście.
W Kolonii siedzibę miała firma płytowa EMI-Electrola. W maju i w czerwcu 1976 roku nagrała w Katowicach komplet płyt z najważniejszymi wówczas dziełami Lutosławskiego, w najnowocześniejszej wówczas technice kwadrofonicznej. Kaseta z sześcioma płytami długogrającymi ukazała się w sprzedaży po trzech latach, spotykając się ze znakomitym przyjęciem. Przyznano jej Deutsche Schallplatenpreis, a samego Lutosławskiego wyróżniono przy tej okazji tytułem „Artysty Roku”.
W Kolonii powstała najobszerniejsza do dzisiaj praca teoretyczna na temat muzyki Lutosławskiego – skrupularna analiza jego techniki kompozytorskiej, którą muzykolożka Martina Homma zapełniła aż 700 stronic rozprawy doktorskiej.
-
Martina Homma otrzymująca Medal 100-lecia urodzin kompozytora. Zbiory Towarzystwa im. Witolda Lutosławskiego.
-
Okładka płyty Witolda Lutosławskiego z 1976.
-
Panorama Kolonii. Fot. Raimond Spekking. (creative commons)